''Chodź, coś ci pokażę''
Między Polakiem i Niemcem zaczęło się budować wzajemne zaufanie. Grabowski był wykształconym człowiekiem, ale nie był inżynierem, który mógłby zaprojektować most. Most w Ludwikowicach zaprojektował więc Moschner. Z budową musieli się spieszyć, bo rozkaz mówił, że most ma być postawiony błyskawicznie, aby jak najszybciej mogły po nim jeździć pociągi. Podczas tej wspólnej pracy - a budowa trwała przecież dłużej niż tydzień - Grabowski i Moschner zaprzyjaźnili się. Jeden młody i inteligentny, drugi młody i inteligentny; ten oficer Wehrmachtu, a ten oficer Wojska Polskiego. Na dodatek obaj nie brali udziału w akcjach bojowych, nie strzelali z karabinu do wroga.
Mimo bardzo świeżej pamięci II wojny światowej, w której stali po przeciwnych stronach "barykady", młodzieńcy znaleźli wspólny język. Poza tym w trakcie prac przy budowie mostu Moschner stał się prawą ręką Grabowskiego, jego zaufanym człowiekiem. A że Grabowski był równym facetem - nad niemieckimi pracownikami się nie znęcał, traktował ich sprawiedliwie i zawsze wynagradzał wykonaną pracę, a jedzenia też nie żałował - Moschner miał dodatkową motywację, aby mu zaufać. Pewnego dnia Moschner zagaił do Grabowskiego: "Posłuchaj, coś ci pokażę. W czasie wojny pracowałem w Górach Sowich jako inżynier. Nadzorowałem drążenie sztolni w pewnym zboczu. Jak chcesz, to cię do niej zaprowadzę. To jest wyjątkowa sztolnia. Ma swoją tajemnicę".