''Chcecie, to uciekajcie. Tylko czemu nocą?''
Aby przedstawić możliwie kompletny obraz stosunków polsko-obcych, Mazuś sięga zarówno po bezmyślnych rasistów, jak i ludzi pełnych empatii i zrozumienia. Kierownik ośrodka dla uchodźców w jednym ze wschodnich miasteczek bez wątpienia zalicza się do drugiego z powyższych typów. G. zna doskonale specyfikę narodu czeczeńskiego. Nie dziwią go bynajmniej ucieczki z ośrodka dokonywane pod osłoną nocy, impulsywność ani patriarchalne zacięcie. "Inny" nie zawsze zasługuje na pochwałę, jednak usilne dostosowywanie go do własnych norm przynosi raczej opłakane skutki. Jak mówi G.: "zwykli ludzie nie rozumieją, że Czeczen (...) jest jak dzik. Buzują w nim emocje, musi się wyhuczeć, ale równie szybko emocje w nim opadają (...)".
Dość wymowne wydaje się zdanie, w którym kierownik odnosi się do tematu ucieczek z ośrodka, w celu poszukiwania "lepszego świata": "(...) chcecie, to jedźcie, ale normalnie w ciągu dnia, a nie w takiej konspiracji w nocy". Wszak nie jest tajemnicą, że najwięcej zrozumienia wobec obcości mają osoby, które spotykają się z nią notorycznie. Najmniej zaś: ci, którzy demonizowanego "czarnucha" czy "ciapatego" widzieli co najwyżej w wieczornych "Wiadomościach".