Czy faktycznie istniała realna groźba, że szpieg, który wiedział za mało zostanie skazany na karę śmierci?
Gdyby nie powiedział wszystkiego, co wie i nie poszedł na pełną współpracę, dostałby czapę. W przysiędze wojskowej były słowa: "Gdybym nie bacząc na tę moją uroczystą przysięgę obowiązek wierności wobec Ojczyzny złamał, niechaj mnie dosięgnie surowa ręka sprawiedliwości ludowej". Pierwszą przesłanką do niestosowania najwyższego wymiaru kary było przyznanie się do winy i opowiedzenie o przestępczych metodach działalności. Drugą - co podnosił przytomny adwokat - śmieciowe informacje, jakie przekazywał. To nie były plany operacyjne, tajne dokumenty, a dane o liczbie armat, instrukcje obsługi sprzętu. CIA już to wszystko wiedziała. Dwadzieścia pięć lat więzienia to i tak bardzo surowa kara, która łamie ludzkie życie.
To prawda, że agenci byli, są i będą najskuteczniejszą bronią w czasie pokoju?
Możemy podglądać przeciwnika, podsłuchiwać, włamać się do jego komputera, ale tylko człowiek dostrzeże emocje i odkryje sposób myślenia. Tylko człowiek nawiąże kontakty, zaprzyjaźni się, wejdzie w środowisko. Szpiega, agenta wywiadu, nie zastąpi robot. Szpiedzy byli, są i będą. Historia pokazuje, jak agenci wpływali na losy państw. U boku ministra Beka działał sowiecki szpieg ppłk. Tadeusz Kobylański, który wpływał na politykę wschodnią polskiego rządu. Warszawa dowiedziała się o istnieniu wysoko postawionego agenta, którym później okazał się Ryszard Kukliński, od szpiega w Rzymie arcybiskupa Janusza Bolonka. Ogłosił to niedawno Sławomir Cenckiewicz. W czasie wojen agenci też są skuteczną bronią. Chociażby słynny "Kondor" w czasie bitwy pod El-Alamein.