Z drugiej strony proces był wydmuszką, mającą pokazać siłę polskiego wywiadu
Informacji, które Celegrat przekazał Amerykanom było niewiele, więc sąd koncentrował się na mechanizmie przekazywania, a nie miało to bezpośredniego związku z głównym zarzutem. Ustalano, kim jest podsądny i jaką ma opinię. Wydmuszka, ale rzetelna. Protokół sprawy jest gruby, wyjaśnienia świadków obszerne. To był przełom lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Procedura sądowa była cywilizowana. W latach pięćdziesiątych nikt by się nie bawił w ustalanie faktów. Siłę wywiadu miał pokazać komunikat przekazany prasie. Tekst zatwierdził sam szef wywiadu i kontrwywiadu generał Pożoga. Esbecy napisali: "Przypadki takiego rodzaju przestępstw są nieliczne, lecz spotykają się ze zrozumiałym potępieniem całego społeczeństwa. Zawsze rodzą też refleksję, jak doszło do takiej degrengolady moralnej, która pozwala zapomnieć o podstawowych obowiązkach wobec kraju, prowadząc jednocześnie do nieuniknionej, choć w pełni zasłużonej kary". Nie wiem, czy prasa skorzystała z tego komunikatu-bełkotu.