Nasze pralnie
Saviano, lubujący się w patetycznych i pokrętnych metaforach, stwierdza, że Kolumbia reprezentuje matrycę przestępczej ekonomii, zaś jej przekształcenia pokazują całą zdolność przystosowawczą systemu, w którym nie zmienia się jedyna wartość: biały towar. Nie może być opowieści o tym kraju bez wspomnienia o Escobarze, wzorującym się na starym prawidle "plata o plomo", srebro albo ołów. Na tej zasadzie zbudował swoje imperium - albo jedno, albo drugie zawsze przekonywało kontrahentów. Po niedługim czasie od jej wdrażania, rząd w Medelin był już silniejszy i bogatszy, niż ten w Bogocie. I to o tyle bogatszy, że Escobar deklarował, iż spłaci cały dług publiczny Kolumbii. Zrozumiał to, co pojmują jego następcy we wszystkich częściach świata: nie ma sensu rzucać wyzwania oficjalnej władzy, wystarczy ją wykorzystać, osłabić i zmanipulować, kupując sobie święty spokój. Po co zabijać prezydentów, skoro można nabyć głosy, by wybrać kogoś mile widzianego?
A pieniądze zawsze się znajdą. Jak pisze Saviano, nie istnieje na świecie rynek, który przynosiłby większe zyski, niż kokaina - wielokrotnie przewyższają one te czerpane z ropy naftowej. Narkotyk stanowi mocną, uniwersalną odpowiedź na potrzebę płynności finansowej. Ponad 97% wpływów z narkobiznesu w Kolumbii jest pranych w obrocie bankowym nie w egzotycznych rajach podatkowych, a w Stanach Zjednoczonych i Europie.Podążając szlakiem narkobiznesu i prania brudnych pieniędzy, autor "Zero zero zero" zdał sobie sprawę, że kokaina stanowi oś, wokół której wszystko się kręci.
Na zdjęciu: Pablo Escobar, jeden z najsłynniejszych mafiosów narkotykowych w historii