Narkotykowe miliardy
Gorączka białego złota
Całkiem niedawno, w Nowym Jorku, do przedstawicieli nowego pokolenia przemytniczej klasy średniej zrodzonej z handlu narkotykami, zawitał wiekowy już Włoch, "człowiek honoru". Jego rozmówcy stanowili zbieraninę najbardziej krwiożerczych rekrutów na świecie - Meksykanów, Włochów, Amerykanów włoskiego pochodzenia, Albańczyków i byłych kaibilów, członków szwadronów śmierci z Gwatemali. Rekrutów gotowych przejąć inicjatywę na narkotykowym rynku. Stary capo, jeden z ostatnich mafijnych ortodoksów Zachodu, pragnął przenieść tradycje organizacji włoskich na pole tych latynoamerykańskich. Kiedy o owym spotkaniu dowiedzieli się funkcjonariusze walczący z narkobiznesem, padł na nich blady strach. Mariaż włoskiego kodeksu i systemu zasad z brutalnością i bezwzględnością meksykańskich narcos mógł bowiem zaowocować eskalacją przemocy na niewyobrażalną skalę
Całkiem niedawno, w Nowym Jorku, do przedstawicieli nowego pokolenia przemytniczej klasy średniej zrodzonej z handlu narkotykami, zawitał wiekowy już Włoch, "człowiek honoru". Jego rozmówcy stanowili zbieraninę najbardziej krwiożerczych rekrutów na świecie - Meksykanów, Włochów, Amerykanów włoskiego pochodzenia, Albańczyków i byłych kaibilów, członków szwadronów śmierci z Gwatemali. Rekrutów gotowych przejąć inicjatywę na narkotykowym rynku. Stary capo, jeden z ostatnich mafijnych ortodoksów Zachodu, pragnął przenieść tradycje organizacji włoskich na pole tych latynoamerykańskich. Kiedy o owym spotkaniu dowiedzieli się funkcjonariusze walczący z narkobiznesem, padł na nich blady strach. Mariaż włoskiego kodeksu i systemu zasad z brutalnością i bezwzględnością meksykańskich narcos mógł bowiem zaowocować eskalacją przemocy na niewyobrażalną skalę.
Wszystko zaczęło się całkiem niewinnie - u schyłku XIX wieku pojawili się na meksykańskiej ziemi Chińczycy, którzy masowo zaczęli zakładać plantacje maku i wytwórnie opium. Tubylcy zorientowali się, że jest to czysta żyła złota i czym prędzej przejęli co większe przedsiębiorstwa otwierając nowe szlaki przemytnicze do Ameryki. Niebawem ze szlaków tych korzystali "eksporterzy" marihuany.
Na zdjęciu: agent DEA Enrique "Kiki" Camarena został zamordowany w 1985 roku. Jego śmierć bywa przywoływana jako moment przełomowy w "wojnie z narkotykami"