"Imię róży" i "Policjanci z Miami"
Choć nie jest to hobby, o jakie podejrzewalibyśmy intelektualistę wykładającego na kilku istotnych uniwersytetach, Eco uwielbiał seriale kryminalne w rodzaju "Policjantów z Miami" czy "Columbo". Niewykluczone, że to właśnie stąd wzięło się jego zamiłowanie do nagłych zwrotów akcji. Jeden z nich nastąpił w roku 1980. Sława Eco wykraczała już dość znacznie poza Półwysep Apeniński, a jego pozycja zawodowa już dawno została ugruntowana. I właśnie wtedy ceniony teoretyk postanowił na dobre zabrać się za praktykę. Efektem była słynna powieść "Imię róży" , której pieczołowita konstrukcja, zabawa konwencjami gatunkowymi (detektywistyczna intryga ulokowana została w czternastowiecznym klasztorze) i ukryty w niej gąszcz kodów, znaczeń i zagadek sprawił, że dzieło Eco zostało obwołane jedną ze sztandarowych realizacji myśli postmodernistycznej w literaturze. Badacz stał się w ten sposób jedną z niewielu współczesnych postaci, której udało się w zgrabny
sposób połączyć praktykę pisarską z doświadczeniem badawczym.
Co ważne: "Imię róży" było silnie związane z jego akademickimi zainteresowaniami. Pamiętajmy, że mówimy o jednym z czołowych semiotyków, a więc o osobie żywo zainteresowaniem pojęciem znaku i kodu oraz kulturą, w której owe zjawiska są zanurzone. Właściwie każda kolejna powieść Eco będzie się opierać na osi wyznaczanej przez intrygę i teorię spiskową. Tak było m.in. w przypadku "Cmentarza w Pradze" z roku 2010, w którym Eco przedstawia historię związaną z antysemicką mistyfikacją (powieść została dość ciepło przyjęta przez publiczność, a zarazem dość mocno skrytykowana przez "L'Osservatore Romano" za rzekomy brak jednoznacznego potępienia antysemityzmu), czy też ostatniej powieści pisarza pod tytułem "Temat na pierwszą stronę” .
Na zdjęciu: kadr z ekranizacji "Imię Róży" z 1986 .