Kozioł ofiarny
Jacek Moll, syn autora tamtego przeszczepu, tłumaczy, że po latach mamy świadomość, że pacjent nie powinien być w ogóle zakwalifikowany do przeszczepu. Mężczyzna cierpiał na wysokie nadciśnienie płucne i prawa komora w jego starym sercu również się rozdymała. Nowe, nieprzystosowane do takiej anomalii, nie zdążyło się przystosować. Zdaniem Jacka Molla lekarzom z tamtych czasów po prostu brakowało odpowiedniej wiedzy i doświadczenia zdobywanego latami.
Tym niemniej to właśnie główny operator spotkał się z ostrą krytyką kolegów po fachu. Moll był wzywany do prokuratury, jednak wyniki sekcji zwłok mówiły jednoznacznie, że sam zabieg został przeprowadzony poprawnie i zgodnie z obowiązującymi regułami. "Długo przeżywaliśmy tę klęskę, głęboko i ze skruchą. Zwłaszcza profesor Moll, jako kierownik kliniki i autor tego pomysłu" - mówił profesor Dziatkowiak, asystujący przy operacji. Po tym wydarzeniu Jan Moll już nigdy nie zdecydował się na drugą próbę przeszczepienia serca, mimo że do końca życia zajmował się kardiochirurgią.