Objawienie u dentysty
Objawienia doznał Hubbard podczas znieczulenia, gdy siedział na stole dentystycznym. Może to nie była góra Horeb, ale efekty niewiele ustępowały tym, jakich doświadczył Abraham. Otóż fantasta ujrzał "intelektualny szwedzki stół" stojący za bogato zdobioną bramą. Umysł jego, niczym gąbka, chłonął wszystkie wystawione tu informacje. Niestety, niedocenienie talentu pisarskiego, później zaś wojna i rzeżączka, nie pozwoliły na głębsze rozmyślania nad epifanią. Nie pomógł temu również nawrót wrzodów, który, w opowieściach Hubbarda, urósł do rangi ciężkich ran odniesionych podczas heroicznych bitew. Po powrocie do kraju weteran II wojny światowej przez pewien czas chłonął idee Crowleya i tworzył - tym razem skupiając się na odpowiedniku epokowych dzieł w stylu "Okiełznaj swą jaźń, by być piękną, bogatą i szczęśliwą - 100 kroków".
Jego "Dianetyka", nafaszerowana obcesowym i dziwacznym stylem, zrobiła furorę nie wychodząc przez 28 tygodni z list bestsellerów. Otworzyła zarazem rynek na podobne poradniki psychologiczne, które, niestety, zalewają go do dziś. Hubbard trafił idealnie w swój czas, oferując wyborne remedium dla tych, których zawiodło zarówno społeczeństwo, jak i świat nauki. Zrozumiał jednak, że to nie w psychologii, a w religii są wielkie pieniądze. Terapia dianetyką wiązała się z tym, że po jej zakończeniu strumień finansowy zostawał przerwany. W ciągu roku Hubbard przeszedł drogę od ubóstwa i zapomnienia do wielkiego bogactwa i międzynarodowej sławy, by, chwilę później, w spektakularny sposób upaść wraz z chwilową modą na dianetykę. Postanowił zatem "założyć jakąś religię, jak Mojżesz, czy Jezus". Przed religią stały o wiele większe możliwości, oferowała bowiem towar, na który zawsze jest niemały popyt: zbawienie.