Religia z głowy
Lawrence Wright poświęcił znaczną część pracy zawodowej badaniu wpływu przekonań religijnych na życie człowieka. Zaczął dociekać, na czym polega szczególny urok scjentologii, co z niej czerpią jej wyznawcy? Dlaczego celebryci pragną być kojarzeni z organizacją, która może jedynie zaszkodzić ich wizerunkowi? Jak to jest możliwe, że racjonaliści przyjmują przekonania, które dla innych są całkowicie niepojęte? Na polski rynek księgarski, nakładem Wydawnictwa Czarne, trafiła właśnie książka "Droga do wyzwolenia" , będąca pokłosiem tych rozważań. Wright podjął w niej również próbę przeanalizowania siły napędowej wszystkich znaczących ruchów społecznych - zarówno tych konstruktywnych, jak i niszczących.
Hubbard nie był prorokiem, nie widział żadnych płonących krzewów ani nie odwiedzał go anioł dzierżący zwoje, tablice lub płyty z objawieniami. O założeniach nowej religii można by pewnie rzec wiele, ale na pewno nie to, że były skromne: cywilizacja bez chorób psychicznych, przestępstw i wojen, gdzie zdolnym doskonale się powodzi, uczciwi mają swoje prawa, a człowiek może wznieść się na wyżyny swego istnienia. Z jednej strony był to zatem zestaw obietnic rodem z pierwszej lepszej kampanii wyborczej, z drugiej jednak, osobowość twórcy na tyle legitymizowała te obiecanki, że udało się z nich wykrzesać prężną religię. Religię, której podstawą i celem stały się zwyczaje, wyobraźnia, zamiary i marzenia Hubbarda.