Wychowywanie na siłę
Można, oczywiście, zadowolić się prostą odpowiedzią w stylu sloganów o odwiecznym duchu narodu cygańskiego lub o kulturze biedy. Mappesowi-Niediekowi nie wystarczają jednak te trywializujące stwierdzenia i postanawia przyjrzeć się bolączkom zakończonych fiaskiem inicjatyw i projektów pomocy. Wadliwa organizacja i nieprzemyślana strategia są, oczywiście, na ich czele, ale równie istotną rolę odgrywają uprzedzenia, charakterystyczne nawet dla tych, którzy pragną pomóc. Próbują oni bowiem za wszelką cenę Romów wychowywać. Kiedy ci mówią, czego chcą i potrzebują, i tak się ich nie słucha. Wychodząc z założenia, że są kulturalnie i cywilizacyjnie zacofani i nie mają pojęcia o rynku pracy. Pewnym rozwiązaniem miało być powierzenie realizacji pomocowych projektów romskim organizacjom pozarządowym. Założenie słuszne, powstał tylko problem ze znalezieniem wykształconych Romów, którzy by się tego podjęli.Kiedy już takowi się znaleźli, to, ze względu na młody wiek, nie byli przez krajan przesadnie poważani.
Podejrzliwość miała też inną przyczynę. Jeśli ktoś ukończył studia, to najczęściej od dzieciństwa mieszkał daleko od romskich osiedli biedy i bywał tam z rzadka, jeśli w ogóle. W ten sposób kółko się zamykało, a kolejne chwalebne projekty lądowały w koszu. Według autora, rozwiązaniu problemu nie pomaga fakt, iż koordynatorzy i pracownicy socjalni mają poczucie, że Romów należy zmusić do szczęścia.
Na zdjęciu:obchody Dnia Pamięci o Zagładzie Romów