Dzielnica uciech
Lucie, już kilka dni po przyjeździe dostała angaż jako hostessa w klubie o egzotycznej nazwie Casablanca. Faktycznie, jej głównym zadaniem było słuchanie. O służbowych wyjazdach, o wyczynach podczas połowu kałamarnic, o działaniu wulkanów, literaturze... Te same dyskusje, noc w noc, z ludźmi, którzy przychodzili, bo poza Roppongi nikogo nie obchodzili. Tutaj przynajmniej ktoś udawał, że chce ich słuchać. Tutejsze nocne kluby - zarówno te liche, jak i ekskluzywne - określało się określeniem mizu shobai, co oznacza biznes wodny. Pojęcie to, brzmiąc tajemniczo i zagadkowo, spajało klamrą świat gejsz, wytwornych i wszechstronnych, oraz uniwersum sado-maso, gdzie słono płaciło się za upokorzenia i upodlenia. Między tymi krańcami rozciągało się, jak pisze Parry, szerokie spektrum erotycznej rozrywki stanowiące pełny katalog zboczeń i psychopatologii. W świecie tym kreatywność i wyobraźnia w kwestiach prezentacji i promocji płatnych usług seksualnych osiągały niewyobrażalne wprost rozmiary. Wszystko to zaś odbywało
się przy milczącej akceptacji władzy, tworzącej coraz to bardziej martwe przepisy. Jakakolwiek penalizacja sprowadza się do tego, że w Japonii jedyną bezwzględnie zakazaną rzeczą w tej materii jest żądanie zapłaty za konwencjonalny stosunek płciowy - te niekonwencjonalne są już całkowicie legalne.
Na zdjęciu: występ jednej z japońskich gwiazd dla dorosłych