Wrocław, 5:25
Zaraz po studiach, na początku lat 50., Cybulski wraz z grupą znajomych i ambitnych absolwentów wyjeżdża do Gdańska - mają pracować w Teatrze Wybrzeże, ale szybko okazuje się, że to nie miejsce dla nich: Cybulski razem z Bogdanem Kobielą zakładają studencki teatr amatorski Bim-Bom i tak rozpocznie się najszczęśliwszy rozdział w życiu Cybulskiego. Zaraz później debiutuje na ekranie niewielką rolą w filmie "Pokolenie" Andrzeja Wajdy, potem gra w Ósmym dniu tygodnia Forda na podstawie opowiadania Marka Hłaski, wreszcie przychodzi 1958 rok i rola Maćka Chełmickiego w "Popiele i diamencie". Cybulski zidentyfikował się ze swoim bohaterem, a jego pokolenie dobrze to rozumiało: mimo że wojna dawno się skończyła, wciąż pozostawali pod jej wpływem i nie potrafili znaleźć sobie miejsca. To wrośnięcie w rolę sprawiło, że Cybulski stał się idolem: każdy chciał wyglądać (i być!) jak Zbyszek-Maciek. Był nie tylko tragiczny i komiczny zarazem, ale oprócz słowiańskiej fantazji było w nim coś, co momentalnie zagwarantowało
Cybulskiemu łatkę "polskiego Jamesa Deana".