Szanowny pan, który nie lubi bebopu
We Francji studiował architekturę na paryskiej Akademii Sztuk Pięknych. Nie radził sobie zbyt dobrze finansowo, ale już wtedy wykazywał się nie lada sprytem: żeby zjeść obiad za darmo chodził na treningi koszykówki, gdzie zawodników... dokarmiano. Z Paryża przywiózł dwie wielkie namiętności swojego życia: uwielbienie do zachodnioeuropejskiej kultury mieszczańskiej i do jazzu (kiedy w latach 50. wieszano plakaty Zaduszek Jazzowych na plakatach pisano: LEOPOLD TYRMAND ZAPRASZA, a dopiero potem nazwiska wykonawców). Po wojnie zamieszkał w Warszawie w budynku YMCA, czyli Związku Młodzieży Chrześcijańskiej: rodzaju akademika, z tym że z surowym zakazem picia alkoholu. Tyrmand mieszkał tam latami, choć również latami próbowano go stamtąd usuwać, o czym wspomina, punktując znów wyjątkowość Tyrmanda: "W całej Europie totalistycznej Wschodniej nie było drugiego takiego wypadku, żeby ktoś mieszkał w YMCA w małym pokoiku, żeby ciągle go chcieli
stamtąd wyrzucić, a on ciągle siedział i wszystkim mówił, że ma ich w dupie, że mu się nie podoba ustrój, demonstrował to i dalej w tej YMCA siedział".