Kobiety są jak ciasto
Mówiono o nim "na wieki wieków amant", choć ponoć nie dla niego przeznaczono ten szlagwort. Ale to właśnie Łapicki był jednym z najsłynniejszych amantów PRL-u. Kazimierz Kutz twierdził, że uwielbienie kobiet i zazdrość mężczyzn brały się z tego, że Łapicki lubił kobiety, "traktował jak ciasta, potrafił romansować, nie wskakiwał im od razu do łóżka". Do tego pod koniec życia - skandal, obyczajowa wolta! Ożenił się z kobietą młodszą od siebie o sześćdziesiąt lat, rozzłościł tym moralistów, stał się pożywką dla spragnionych tanich sensacji i plotek. Tymczasem nigdy aferzystą nie był, raczej amantem w typie przedwojennym: uwielbiał kobiety, ale o tym, co go z nimi łączyło wypowiadał się bardzo dyskretnie. Potrafił ironizować, trzymać dystans, uwodzić.
Było w nim coś z Bogarta z jego "zdawkowym, nieco wycofanym, ale równocześnie kpiącym, ironicznym, przenikliwym i bolesnym wyrazem twarzy". O tym wyrazie twarzy Łapicki miał kiedyś powiedzieć, że tę minę człowieka sukcesu hodował sobie od szesnastego roku życia. Dodawał też, że w życiu miał 80 proc. szczęścia, a tylko 20 proc. pracy, bo zawsze miał szczęście. Był niewątpliwie intrygującym, inteligentnym człowiekiem. Stworzył ponad dwieście ról teatralnych, telewizyjnych i filmowych. Reżyserował ponad sto przedstawień. Głos Polskiej Kroniki Filmowej i rekordzista w zdobywaniu Złotych i Srebrnych Masek (łącznie zdobył ich dziewięć). Miał legendarną pamięć, uwielbiał piłkę nożną. Człowiek instytucja. A jako mężczyzna? Cóż, na zawsze zostanie to zagadką.