Szczęśliwa koszula
Gra w stoczniowym teatrze amatorskim, spędza rok w studiu Iwo Galla, po zdaniu egzaminu aktorskiego dostaje angaż w filmie, u Jerzego Kawalerowicza. Wyjeżdża do Łodzi i od razu ma szczęście do świetnych ról i dobrych reżyserów - gra na przykład w "Bazie ludzie umarłych" Petelskiego na podstawie powieści Marka Hłaski "Następny do raju". Hłasko miał wejść któregoś dnia do garderoby z butelką wódki i powiedzieć: "Pij, lepiej ci pójdzie. I załóż moją koszulę. Przyniesie ci szczęście". Ale największa rola to film "Nóż w wodzie" Romana Polańskiego, pierwszy polski obraz nominowany do Oscara w kategorii film nieanglojęzyczny. To otwiera Niemczykowi okno na Zachód. Gra dużo, nie wybrzydza, bierze epizody, wiąże się z DEFĄ, państwową wytwórnią filmową z NRD, na blisko dwadzieścia pięć lat. Staje się uwielbianym aktorem we wschodnich Niemczech, jest dumny z tego, że nazywają go tam profi - profesjonalistą.
Dla Niemczyka aktorstwo to rzemiosło jak każde inne, sposób na połączenie pasji, samorealizacji i zarabiania. Życie osobiste to także materiał na osobną biografię. Choć zarzucająca egocentryzm i brak uwagi córka aktora twierdzi, że Niemczyk mówiąc o sześciu żonach znacznie przesadził. Przyjaciele mówią dziś o nim o nim: poważny człowiek, "nie umie być byle jaki", szarmancki, dżentelmen, który nie kłamie, bo nie musi. I dodają: "Takich facetów chyba już - niestety - nie ma".