Kiedy celebryta dochodzi do wieku słusznego, w którym powoli celebrytą być przestaje, zazwyczaj postanawia napisać poradnik.Gdy wydaje mu się, że wygląda dobrze, dzieli się swoim szczęściem płodząc dzieło o tym, jak dobrze wyglądać po czterdziestce. Gdy celebrytce uda się znaleźć czas na urodzenie dziecka między wywiadem w piśmie dla kobiet a rolą życia w serialu, staje się ekspertką od wychowania i pisze książkę o tym, jak być wspaniałą mamą. Kiedy zaś nauczy się kroić bezę, tworzy poradniki, jak bezę kroić, by nie ośmieszyć się w towarzystwie. Tomasz Sekielski, wczorajsza gwiazda TVN-u, który wraz z Andrzejem Morozowskim współtworzył program „Teraz my!” (niestety, tytuł był adekwatny do podejścia prowadzących, dla których zaproszeni goście stanowili dość nieistotny dodatek), też napisał książkę. I to książkę nie będącą byle poradnikiem, a sensacją traktującą, między innymi, o kulisach pracy wywiadu III RP.
Pewnego dnia znika szyfrant, porucznik wywiadu, niepozorny człowieczek, o którym rzec można jedynie tyle, że jego małżeństwo rozpadło się, gdy wyszło na jaw, iż mają wraz z żoną wspólny gust – zarówno jedno, jak i drugie, preferuje panie.Jak to ze znikającymi szyfrantami bywa, wraz z nim z Sejfu, olbrzymiego tajnego schronu Agencji Wywiadu, „ulatniają” się bardzo ważne dokumenty, które mogą rozpętać polityczną burzę. Niebawem, w bajorku na Podlasiu zostaje odnaleziony trup w stanie cokolwiek niecodziennym: nie ma twarzy, a dłonie przypominają mielonkę. Jakby tego było mało, podczas eksplozji nielegalnego składu amunicji w Iraku ginie żołnierz, zaś w trakcie zamachu na tamtejszą placówkę dyplomatyczną – polski ambasador. Przypadek sprawił, że w ten wir wydarzeń wplątany zostaje dziennikarz, Artur Solski, oraz młodszy inspektor Waldemar Darski, policjant z długoletnim doświadczeniem i wytrzymałą wątrobą.
Solski ukazany jest w Sejfie jako przebojowy reporter, który ujawnił kilka afer wchodząc w drogę wszystkim tym, którym tylko w drogę dało się wejść. Zmęczony życiem (jak wiemy, porządny bohater musi być zmęczony życiem), cierpiący na bezsenność i często zaglądający do kieliszka lekoman, miota się na pasku szefa, prymitywnego playboya goniącego za „newsem”. Nie jestem pewien, czy odejście Sekielskiego z TVN odbyło się w przesadnie kurtuazyjnej atmosferze, bowiem realia pracy w telewizji odmalowane przez dziennikarza przypominają ucztę hien rozrywających na kawałki podgniłego trupa. Telewizja natomiast, jak konstatuje bohater, stała się medium robionym przez głupców dla głupców. Nie wiem, czy to oskarżenie, czy bicie się w piersi autora, ale pewnie wie co pisze, wszak przez piętnaście lat był twarzą tego medium. Towarzysz Solskiego, Darski, również jest człowiekiem po przejściach, a jakże, zmęczonym życiem i nie stroniącym od alkoholu. Oczywiście zarówno jeden, jak i drugi nosi w sobie mroczne tajemnice
przeszłości – jednym słowem, standard. Równie mroczni są ich antagoniści, smutni panowie w czarnych garniturach, przemieszczający się po świecie mercedesami o podobnie niewesołym kolorze.
Czytałem, że książkę Sekielskiego można porównać do tych pisanych przez skandynawskich autorów – fakt, z Larssonem łączy go umiłowanie do elektronicznych gadżetów i rozpływanie się nad ich zaletami. Urocza jest na przykład reklama pewnego laptopa: „Uruchomili Power Booka. Sprzęt Apple najlepiej nadawał się do pracy w terenie – duża moc obliczeniowa, znakomita grafika. To wszystko pozwalało nawet w bardzo trudnych warunkach zmontować materiał wysokiej jakości”. Autor bardzo lubi się popisywać swoją wiedzą; a to wtrąci coś, oczywiście mimochodem, o Napoleonie (co akurat pasuje tu jak pięść do oka), a to wstawi jakąś dygresję kulinarno-alkoholową… Coś, co spokojnie mogłoby się znaleźć w przypisach, pozostawione jest jako dywagacje wszechwiedzącego narratora. Jest on zresztą na tyle wszechwiedzący, że opisując wydarzenia z 2007 roku, nawiąże do katastrofy w elektrowni jądrowej Fukushima. Niestety, Sekielski zupełnie poległ na opisach
kobiet stających na drodze głównych bohaterów. Wydaje się, że owi tropiciele tajemnic są już tak zmęczeni swoim ciężkim losem i mają karki tak przytłoczone prozą życia, że nie są w stanie patrzeć na nic powyżej szyi napotkanych dam. Recepcjonistka ma przeto kształtne piersi, które opina bluzka zapraszając do fantazjowania, żona kapitana polskiej armii ma, jak się dowiadujemy, piersi małe (parędziesiąt stron dalej autor doprecyzuje, że pomimo tego, wyglądają fantastycznie), małżonka Solskiego – pełne i wyraźnie zarysowane, zaś sąsiadka szyfranta – duże, o sterczących sutkach. I tak dalej, i tak dalej…
Bohaterowie co jakiś czas wygłaszają banały o tym, że polityka jest brudna, władza deprawuje, media są coraz bardziej zdegenerowane, zaś głupi widz pragnie jedynie emocji, a nie treści i rzetelności.Zdaję sobie sprawę z tego, że powieść sensacyjna ma bawić i dostarczać rozrywki, a nie opisywać mechanizmy rządzące tym światem. Ponadto wiem, że Sekielski to nie Le Carre i macham ręką na to, że wywiadowcy w jego książce przypominają raczej skrzyżowanie bohaterów „Facetów w czerni” z „Archiwum X”, niźli tych z Cyrku MI6. Wyraźnie jednak widać, że autor coś o wspomnianych mechanizmach chciał napisać, nie mogąc się zdecydować, czy postawić na prostą sensację, ponury kryminał, wyrzucić z siebie awersję do polityki i mediów, czy też uwypuklić ludzkie dramaty. Wspomniani Skandynawowie radzą sobie z tym konglomeratem całkiem nieźle, Sekielski, moim zdaniem, trochę się tu zagubił. Pewnie to przypadłość początkującego pisarza, który postanowił jak
najwięcej pomysłów przekuć w swój debiut literacki, niemniej wydaje mi się, że zabrakło tu obrania sobie jednej, zdefiniowanej drogi i trzymania się jej. Całość, posypana na koniec szczyptą psychologii klinicznej, nie do końca się zazębiła, co jakiś czas zgrzytając, zacinając się.
Miłośnicy spiskowych teorii dziejów na pewno znajdą coś dla siebie, podobnie, jak ci, którzy preferują wartką akcję.Podejrzewam, że trochę mniej pozytywne wrażenia odniosą ci, którzy będą poszukiwali mozolnego odkrywania tajemnic czy ciekawej zagadki kryminalnej. Rozwiązanie jest bowiem zrazu bardzo przewidywalne (wydawnictwu udało się zdradzić jego część już w tekście na pierwszej stronie okładki), a gdzieś w połowie autor wykłada wszystko kawa na ławę.