Malizna
Mirosław D., "jeden z najważniejszych polskich bossów"
- To on miał zlecić likwidację Andrzeja K. "Perszinga", jemu także przypisuje się udział w "samobójstwie" byłego wicepremiera Ireneusza Sekuły - pisze Górski. Zanim został gangsterem, był taksówkarzem, a że jeździł po Pradze, wcześniej czy później musiał nawiązać kontakt z przestępczym półświatkiem. Zaczął od kradzieży rentgenowskich klisz, był kierowcą podczas napadów. Potem coraz bardziej wkręcał się w brudną robotę, handlował prochami.
- Zajmował się po trosze wszystkim, ale nie był monopolistą w żadnej dziedzinie - mówi o nim Masa i dodaje, że z czasem Maliźnie zaczęło odbijać, miał manię wielkości, "zachowywał się jak jakiś pieprzony cesarz".
Nikt nie mógł mu podskoczyć i Malizna rósł w siłę; w końcu nawet "starzy" przestępcy zaczęli się go bać.
- Stał się nieobliczalny, miał za sobą gotowych na wszystko pretorianów. Wszyscy mieli go dość - wspomina Sokołowski. - Myślę, że kiedy w 2001 roku Mirosław D. trafił za kratki, oddech ulgi dało się słyszeć także w środowiskach przestępczych.