Barabasz
Ireneusz P., idol i niedościgniony wzór dla tych, którzy marzyli o zboczeniu na przestępczą ścieżkę, i "twórca mafii pruszkowskiej", jak nazywają go - błędnie - media. Sokołowski podkreśla, że w zasadzie Barabasz nie był liderem, nie miał nawet "formatu bossa". Lecz choć w branży nie działał długo - aż 17 lat spędził za kratami - faktycznie przeszedł do legendy. Ksywka "Barabasz" pochodzi z Biblii - jego imiennik był mężczyzną, którego Piłat miał ułaskawić zamiast Jezusa.
- Obaj byli przysłowiowymi łotrami. Dużymi, silnymi, budzącymi strach - twierdzi Sokołowski. - Gangster nie może wyglądać jak schorowany intelektualista, bo nawet swoi nie będą go poważać. Miał żonę i syna, ale nie interesował się za bardzo rodziną, korzystał z tego, jak działał na kobiety. - I dodawał: - On sam doskonale wiedział, że nie nadaje się na bossa.
Był za to, jak wyznawał Masa, przydatny przy wielu akcjach.
Otwierał nam wszystkie drzwi, jak p**ł pięścią, to leciały z framug. Nie określiłbym go mianem sadysty. Po prostu przykładał się do wykonywanej pracy. Bicie to była jedyna rzecz, którą robił naprawdę dobrze, więc tłukł z całego serca - tłumaczy. Ireneusz P. kochał szybkie samochody i to właśnie zamiłowanie do prędkości doprowadziło do jego przedwczesnej śmierci. Zginął w wypadku; wleciał do rowu, a kierownica wbiła mu się w pierś.