Prasa nie miała litości
Noblistka znów musiała się zmierzyć z rozgłosem, tym razem zgoła odmiennym niż ten, jaki przypadł jej w udziale przy okazji pierwszej Nagrody Nobla. Einstein pisał do niej: "Jestem przekonany, że Pani pogardza motłochem bez względu na to, czy otacza Panią fałszywą czcią, czy zaspakaja swą żądzę sensacji Pani kosztem". Dla dziennikarzy stała się cudzoziemką, która niemoralnie się prowadzi i perfidnie rozbija francuskie rodziny.
Mieli swoją drugą sprawę Dreyfusa, ukazującą Francję "w morderczym uścisku zgrai brudnych cudzoziemców, którzy ją plądrują, brukają i bezczeszczą". 13 listopada 1911 roku dostali to, na co czekali. W "L'Oeuvre" ukazały się listy. Można było w nich przeczytać między innymi takie oto słowa statecznej, nobliwej wdowy: "Musisz więc koniecznie, bez względu na to, jak będzie to dla Ciebie trudne, robić wszystko, by uczynić jej życie nieznośnym, a kiedy ona wreszcie zgodzi się na separację pod warunkiem zatrzymania dzieci, masz przyjąć tę propozycję bez wahania".