Zrozumiała swój błąd
Wokół domu Skłodowskiej-Curie zebrał się tłum, poleciały pierwsze kamienie, pękły pierwsze szyby. Przypomniano sobie nawet okrzyk woźnicy, rzekomo usłyszany przez świadków wypadku, w którym zginął Piotr Curie: "Dosłownie rzucił się pod moje konie!" Dlaczego się rzucił? Prasa nie miała już teraz wątpliwości. Rozprawa sądowa była krótka i z pewnością pozostawiła po sobie niedosyt mediów.
Langevin stwierdził, że wina leży całkowicie po jego stronie, sąd ogłosił zaś separację i orzekł, że opieka nad dziećmi powierzona zostaje Jeanne Langevin. Zainteresowanie aferą wygasło równie szybko, jak i ogień rozniecony "przez żar radu". Maria i Paul rozstali się. Dwa lata później fizyk wrócił na łono rodziny, by niebawem nawiązać kolejne romanse - pokłosiem jednego z nich było nawet kolejne, piąte już dziecko. Maria po latach stwierdziła: "Zhańbiłam nazwisko, które dał mi Piotr". Życie dopisało do tej historii bardzo ciekawy epilog: Helene Joliot, wnuczka Marii Skłodowskiej-Curie, poślubiła Michaela Langevina, wnuka Paula.
Mirosław Szyłak-Szydłowski / ksiazki.wp.pl Tekst na podstawie książki Macieja Karpińskiego, "Maria i Paul. Miłość geniuszy"