Piotr odszedł, Paul był
Zgorzkniały Piotr i neurasteniczka Maria zupełnie sobie z tą sławą nie radzili. Jak napisał Karpiński, choć mało kto rozumiał naturę odkryć pary naukowców, każdy interesował się ich życiem. Zainteresowanie to budziło u Marii Skłodowskiej-Curie obrzydzenie, zaś osaczający tłum napawał ją fizycznym lękiem. Nie przypuszczała wówczas, że to jedynie preludium. Kiedy zginął Piotr, Maria obiecała, że nigdy nie odda nikomu miejsca, jakie zajmował w jej życiu, i będzie robiła wszystko, by żyć tak, jak chciał, by żyła.
Bardzo boleśnie przekonała się, jak trudno jest dotrzymać takich przyrzeczeń. Przez cztery lata pielęgnowała w sobie "religię pamięci", zasklepiając się w swym rozpamiętywaniu i balansując na krawędzi depresji. W tym czasie przekazała Langevinowi swoje wykłady w Sevres. Naukowiec ten był jednym z niewielu ludzi, których towarzystwo nie irytowało Marii.