Jak doszło do tego, że napisałyście tak intymną książkę o Marku Edelmanie?
Violetta Ozminkowski: To był zbieg bardzo różnych okoliczności.
Magdalena A. Olczak: Pisałam pracę magisterską o Marku Edelmanie i byłam nim zafascynowana, tak po studencku. Znajomy poznał mnie z jego przyjaciółmi z Łodzi, i zaczęłam tam jeździć na początku stycznia ubiegłego roku. Po pewnym czasie zdałam sobie sprawę, że mam dużo więcej materiału niż wymaga praca magisterska. Ludzie, z którymi się spotkałam, opowiadali mi historie nie występujące w żadnej książce o Marku Edelmanie, jaką przeczytałam. Pracowałam wtedy w „Dzienniku Gazecie Prawnej” i od koleżanki redakcyjnej dostałam numer telefonu do Marty Stremeckiej i Roberta Krasowskiego, którzy są właścicielami wydawnictwa Czerwone i Czarne. Zadzwoniłam do nich i opowiedziałam o tym, co mam i co chcę napisać, a oni mówią, że…
Violetta: Ja mam już część materiału.
Magdalena: …że miesiąc wcześniej zlecili jednej dziennikarce napisanie książki o Marku Edelmanie.
Violetta: Ale obie miałyśmy na nią trochę inny pomysł.
Magdalena: Nasz wydawca wymyślił nam wspólną wersję, spotkał nas ze sobą i tak się zaczęło.