Macie swoje ulubione fragmenty?
Magdalena: Ja mam. To jest fragment o kotlecikach. (śmiech) Marek Edelman smaży kotleciki, bo jest przekonany, że zawsze jak ktoś przychodzi z podróży, to jest głodny, a jeśli nie, to będzie.
Violetta: Ja najbardziej lubię pewną historię opowiedzianą przez Czekalskiego, byłego prezydenta Łodzi. Podczas któregoś zjazdu Solidarności zrobiło się w pewnym momencie tak bardzo patetycznie, bo wszyscy wstali i zaczęli śpiewać „Jeszcze Polska nie zginęła” i on (Czekalski) też wstał i tak tubalnie ryknął „Jeszcze Polska nie zginęła”! Wtedy Edelman wydarł się na niego: – No czego mi się drzesz do ucha! Jak musisz ryczeć, to przynajmniej ciszej, żebym mógł stać! Sprowadził go tym do parteru. Na patos Edelman reagował alergicznie.
Czy polubiłybyście Marka Edelmana?
Magdalena: Większość dziennikarek, które o nim pisały się w nim zakochiwały. Kobiety zawsze wspominały te jego oczy.
Violetta: A mężczyźni mówili, że dopóki Edelman żył, to szło się do niego ze wszystkim.
Magdalena: Jak się dziecko urodziło, jak coś się złego działo, jak się miało problem, po prostu ze wszystkim. Taki był Marek Edelman.