Jesteśmy tylko nietrwałym zjawiskiem
Tym, co jest w książce traktowane ze szczególnym szacunkiem jest wieloletnia choroba Małgorzaty Braunek. Mistrzyni zen wiele lat zmagała się z chorobą nowotworową. Cieślar opowiada o pogodzie ducha przyjaciółki, wielokrotnie przewija się zdanie, że od Braunek emanowało światło i wyjątkowe ciepło. Jako buddystka, Braunek nie stroniła nigdy od tematu śmierci. Świetnie zdanie aktorki na ten temat obrazuje fragment wywiadu, jaki udzieliła dwa lata przed śmiercią "Gazecie Wyborczej": "Praktykując zen, buddyzm, mam świadomość nietrwałości wszystkich zjawisk, bezwzględnie wszystkich. My też jesteśmy takim zjawiskiem, czyli i nas. I to nie jest nam wpajane, my się tego na pamięć nie uczymy, my tego doświadczamy. Śmierć jest końcem, ale i początkiem, życie jest wieczne, tylko zmienia swoje formy, które są nietrwałe. Więc jestem otwarta na śmierć".
Ale we wszystkim, co pisze Cieślar, widać, jak trudne jest samo zmaganie się ze świadomością odejścia bliskiej osoby, niezależnie od wyznawanej wiary czy przyjętej filozofii. Choć sam wielokrotnie był świadkiem śmierci czy rytuałów pogrzebowych buddyjskich mistrzów, Cieślar w kolejnych listach przekuwa swoją niezgodę na śmierć na stopniowe godzenie się z tym, że do "Małgosi" już nie zadzwoni (choć po jej śmierci i tak zdarzy się, że wybierze jej numer w telefonie).