"Bali się, że im umrę..."
W 2011 roku u Jerzego Stuhra wykryto nowotwór w bardzo zaawansowanym stadium. Lekarze dawali aktorowi cztery miesiące życia. Wprowadzono mu metalowy stent (który zresztą trwale uszkodził przełyk), w związku z czym odmówiono mu radioterapii i skierowano na chemię. Niebawem wdało się zakażenie, z wysoką gorączką trafił do szpitala, gdzie nie chciano go przyjąć. "Byłem w takim stanie, że prawdopodobnie bali się, iż im umrę i będą mieli kłopoty z prasą. (...) Gdy to opowiadam ludziom, to łapią się za głowię i mówią: 'Rany boskie, to jak z panem tyle błędów zrobili, to co będzie ze mną, zwykłym obywatelem?'. Mówię: 'Wie pan, byli zdenerwowani po prostu, córce Gomułki też nożyczki w brzuchu zostawili z nerwów!'. To a propos popularności".