Lekarz wielkiego formatu
Przyjaciel profesora przypomina w książce, z jak wielkiego formatu lekarzem mieliśmy do czynienia: "Niezliczonemu kręgowi przyjaciół i znajomych, którzy byli zarazem jego pacjentami, ofiarowywał on niebywałe poczucie bezpieczeństwa. Wiadomo było, że choćby nie wiem co się działo - jest Andrzej, do którego można zadzwonić o każdej porze dnia i nocy i który zawsze znajdzie najlepsze rozwiązanie, napełni spokojem i podniesie na duchu".
"Tak było, gdy po zdiagnozowaniu nowotworu u mojej żony pomógł nam podnieść się z pierwszego szoku i zaproponował najsensowniejszy tok postępowania. Gdy uratował życie naszej najbliższej przyjaciółki, jednym dotknięciem rozpoznając guza, traktowanego dotychczas antybiotykami przez leczących ją chirurgów, których mocą swego autorytetu delikatnie, acz stanowczo nakłonił do natychmiastowej operacji" - wylicza Jerzy Illg.