USG dzięki papieżowi
Przez pół roku profesor Szczeklik pracował w szpitalu w Sheffield i był to kolejny z zagranicznych kontraktów, który dał mu bardzo wiele jako lekarzowi i człowiekowi. Choć nie wszystko się udało: "Z tych zawałów guzik wyniknęło. Klapa kompletna, dalej ludzie umierają na zawał".
"Zobaczyłem też wtedy rzeczy, które mnie zachwycały. To był 1985 rok i wtedy pierwszy raz na taką skalę mogłem obserwować na przykład stosowanie ultrasonografii w praktyce. Widziałem, jak to działa na co dzień na oddziale chirurgii, gdzie też byłem. Gdy wróciłem do Polski, pomyślałem sobie, że muszę taki jeden, choćby najprymitywniejszy ultrasonograf mieć u siebie, zobaczyć, jak to działa. Przez księdza Macharskiego, za co jestem mu wdzięczny do dzisiaj, trafiłem do papieża i dostałem taki prosty aparat, jeden z pierwszych w Krakowie, a kto wie, czy nie pierwszy w Polsce. Byłem tym zachwycony. I to był jeden z takich, banalnych w pewnym sensie, profitów z mego pobytu w Anglii" - mówi profesor.