"Tak strasznie mnie to wciągnęło!"
"A jak wybuchło w Krakowie, to mnie zachwyciło i na pierwszym zebraniu, na którym wystąpiłem, zacytowałem Słowackiego "Beniowskiego"... zupełnie pięknoduchowskie wystąpienie, ale byłem tak przejęty, że uzmysłowiłem sobie nieskromnie, iż strasznie chciałbym w tym być, wśród tych, którzy poprowadzą ten ruch... Tak strasznie mnie to ciągnęło! I potem przez dziewięć lat to była bardzo duża i bardzo mocna organizacja" - opowiadał Szczeklik:
"Byłem przez dziewięć lat pierwszym zastępcą przewodniczącego komisji zakładowej, a ponieważ przewodniczący miał różne kłopoty, więc w znacznym stopniu to prowadziłem, z paroma kolegami. Ten ruch był szalenie mocny wśród młodych ludzi. A profesura - było nas trzech, czterech, z całego szerokiego grona. Byli tacy, którzy z daleka sympatyzowali. Przez te lata nie było dla mnie ważniejszej sprawy".
"Chciałbym podkreślić, że w tych trudnych, a niekiedy nawet dramatycznych okolicznościach nigdy nie widziałem u Andrzeja oznak przygnębienia ani żalu z powodu zaangażowania się w wydarzenia, które mogły zaważyć na jego karierze zawodowej" - wspominał Zbigniew Chłap, przyjaciel Szczeklika z tamtych lat.