Pożegnanie z Elvisem
Ze wspomnianym we wstępie Presleyem łączyła Jerry'ego Lee Lewisa bardzo nietypowa relacja. Można by ją określić jako mieszaninę szczerej przyjaźni i rywalizacji. Pamiętajmy, że to właśnie Levis strącił Elvisa z rock'n'rollowego tronu. Warte przytoczenia są okoliczności, w jakich obaj muzycy spotkali się po raz ostatni. Jerry Lee (nie pierwszy i nie ostatni raz) znacznie przesadził z porcją zażywanych środków odurzających i spożytego alkoholu. Wówczas zadzwonił do niego Presley, który w tamtym czasie "ukrywał" się w swojej posiadłości Graceland, pogrążając się przy tym w nałogu i stopniowo zyskując na wadze.
Elvis chciał spotkać się ze starym przyjacielem. Kompletnie pijany Jerry Lee wsiadł do samochodu i ruszył w stronę domu wokalisty. Miał przy sobie pistolet, który dla żartu wręczył mu jeden z towarzyszy biesiady. Lewis dotarł do Graceland, jednak trudności z prowadzeniem pojazdu sprawiły, że staranował bramę posiadłości. Borykający się z problemami psychicznymi Presley postanowił wezwać policję, przekonany o tym, że stary przyjaciel przyjechał, aby go zamordować.