''Ciekawe, jak zagrasz po tym, Chuck''
Jerry Lee słynął z opętańczych koncertów, podczas których krzesał ze swojego pianina ogień, o którym nie śniło się gitarzystom elektrycznym. Czasem ów "ogień" należało traktować całkowicie dosłownie. Gdy muzyk, będąc już dość istotną figura ówczesnej muzyki rozrywkowej, zmuszony był występować przed Chuckiem Berrym, postanowił zaznaczyć swoją obecność w inny sposób.
Obdarzony ogromnym ego Lewis nie wyobrażał sobie, że to nie on jest główną gwiazdą wieczoru: "(...) zrobił coś, co przeszło do legendy: sięgnął do pudła fortepianu i wyciągnął z niego małą butelkę coli wypełnioną jakimś jasnym płynem. Była to benzyna, którą rozlał po pokrywie instrumentu, po czym zapalił i rzucił na nią zapałkę - fortepian stanął w płomieniach (...) Grał z głową praktycznie zanurzoną w płomieniach i dymie, aż do ostatniej nuty piosenki. Wówczas wstał i ruszył ku kulisom, gdzie na swoje wejście czekał Chuck Berry". Podobno Jerry Lee, schodząc ze sceny, rzucił do legendarnego muzyka: "Ciekawe, jak zagrasz po tym, Chuck".