Książęta Demony – Tom 1. Książę Gwiazd – recenzja komiksu wyd. Egmont
Fantastyczna oprawa graficzna, scenariusz oparty na klasycznej serii science fiction, znane nazwiska. "Książęta Demony" brzmią jak murowany hit i niewykluczone, że nowy cykl Egmontu zdobędzie popularność nad Wisłą. Nawet jeśli pierwszy tom pozostawia wiele do życzenia.
"Książę Gwiazd" to pierwszy tom serii "Książęta Demony" Jeana-Davida Morvana i Paolo Traisciego. Ten pierwszy to znany francuski scenarzysta komiksowy, odpowiedzialny m.in. za popularną w Polsce "Armadę". Drugi jest włoskim ilustratorem po Międzynarodowej Szkole Komiksu w Pescarze, dla którego "Książęta Demony" to dopiero pierwszy duży projekt.
Paradoksalnie to właśnie praca Traisciego zrobiła na mnie dużo większe wrażenie, gdy czytałem "Księcia Gwiazd". Komiks utrzymany w estetyce science fiction/space opera, pełnym fantastycznych światów i stworzeń, futurystycznych metropolii i wymyślnych pojazdów kosmicznych. To projekt z dużym rozmachem, który mógłby przytłoczyć początkującego rysownika, ale Włoch spisał się na medal.
Co prawda gdzieniegdzie widać braki warsztatowe, Trasci nie zawsze radzi sobie z oddaniem dynamiki w scenach walki/akcji. Ale całościowo – szczególnie jak na "pełnometrażowy" debiut – "Książę Gwiazd" prezentuje się bardzo dobrze.
Niestety nie mogę tego samego napisać o scenariuszu, który bazuje na klasycznej literackiej sadze SF pt. "Demon Princes" amerykańskiego pisarza Jacka Vance'a. Pierwszy tom jego serii ukazał się w pierwszej połowie lat 60. i jeśli komiks jest wierną adaptacją (nie miałem tej książki w rękach), to książkowy pierwowzór bardzo słabo się zestarzał.
"Książęta Demony" to historia Kirtha Gersena, o którym opowiada nam jego dziadek-mentor na łożu śmierci. Kirth został przez niego wychowany i przygotowany do dokonania zemsty na tytułowych Książętach Demonach. Kiedy jego ścieżki przecinają się z jednym z tych łotrów, bohater daje się wplątać w zawiłą intrygę i rozpoczyna śledztwo.
Pierwszy tom serii "Książęta Demony" brzmi na papierze jak wciągająca przygodowa space opera. I rzeczywiście, akcja szybko się rozkręca, co i rusz poznajemy nowe postacie dramatu, zmieniamy scenerię i obserwujemy widowiskowe sceny. Niestety cała narracja jest niewiarygodna i naiwna. Dawno nie czytałem tak złych dialogów, które brzmią jak wyciągnięte z fanfica nastoletniego amatora. Kirth Gersen praktycznie z każdym nieznajomym rozmawia w otwarte karty, nawet nie próbując ukrywać swoich prawdziwych motywacji i sekretów. Przez takie podejście scenariusz jest bardzo łopatologiczny, a postacie jednowymiarowe i mało wiarygodne.
Szkoda, bo z opisu "Książęta Demony" brzmieli jak solidna frankofońska epopeja science fiction, którą warto będzie trzymać na półce. Po pierwszym tomie jestem zawiedziony (świetne ilustracje to za mało) i choć z czystej ciekawości sięgnę po kontynuację, to trudno mi sobie wyobrazić, bym z czasem polubił tę serię.