Ta impreza się nie kończy
Wśród nazwisk, które przewijają się w wypowiedziach Krzysztofa Kowalewskiego, są między innymi: Bohdan Łazuka, Zdzisław Maklakiewicz, Zofia Merle, Tadeusz Łomnicki, Edward Dudek Dziewoński, Stanisław Tym.
Z tym ostatnim Kowalewskiego połączyły nie tylko plany filmowe u Stanisława Barei, ale także przyjaźń. Jednak zanim Kowalewski zaczął grać u Barei, nastąpiła zmiana: dołączył do zespołu kultowego Studenckiego Teatru Satyrycznego, czyli STS-u. Klasyczny teatr przestał mu wystarczać, w Satyrycznym nie brakowało świeżości i absurdu, który nie dość, że Kowalewskiemu zawsze był bliski, to jeszcze świetnie nadawał się do komentowania rzeczywistości na początku lat 70.
Było to środowisko, w którym obracali się Jonasz Kofta, Agnieszka Osiecka, Jan Tadeusz Stanisławski. Kowalewski mówi o nich "wielkie łby, a jednak nie nabzdyczeni".
Był to zresztą czas nie tylko umysłowego i teatralnego ożywienia, ale także ciągłych kontaktów z ludźmi. Wspólnie spędzany czas najczęściej polegał na ciągłym imprezowaniu, a kiedy kończyła się jedna posiadówka, albo zamykano lokal, przenoszono się po prostu do czyjegoś mieszkania. Z zewnątrz - zupełna strata czasu, od środka, według aktora, ciągłe, wzajemne inspirowanie się.
Na zdjęciu: Ojciec i syn w Warszawie, 2005. Wiktor z Saszą przyjechał do Polski poznać swoją siostrę i macochę