Żeby grać lekarza, nie trzeba siedzieć w szpitalu
Poza anegdotami, Kowalewski dzieli się też uwagami na temat aktorskiego warsztatu, jak choćby na temat słynnej metody Stanisławskiego, która polega na tym, aby jak najlepiej wczuć się w kreowaną postać. Kowalewski wspomina, że wielu wykładowców w szkole teatralnej uwielbiało tę metodę, o której on sam mówi, że polega na tym, że jeśli ktoś chce zagrać Hamleta, powinien jechać do Anglii i miesiąc siedzieć w lochu. Zapytany o to, skąd czerpie inspirację i w jaki sposób buduje postać, opowiada o roli życiowego doświadczenia aktora. Ważne jest także to, by dużo czytać, ale do roli lekarza wcale nie trzeba siedzieć w szpitalu.
Szkoła teatralna to przede wszystkim wykładowcy i ich wpływ na rozwój aktora. Kowalewski wspomina profesorów: Marię Wiercińską, Aleksandra Bardiniego, Stanisławę Perzanowską. Jedni stawiali na myślenie, inni na rzemiosło, jeszcze inni na intelekt, ale potrafili też zdobyć się na bardzo obrazowe opisy teatralnych kreacji, jak choćby teoria Aleksandra Michałowskiego na temat Otella ("To jest taki gość, który jeszcze jest na morzu, ale ch... ma już na brzegu").
Na zdjęciu: Wdzydze Kiszewskie, wakacje, 2002