Remis ze sztachetami
Po wojnie w Kielcach matka zaangażowała się w odbudowę teatru, a sam Kowalewski korzystał z odzyskanej wolności - wspomina pierwsze miłości, pierwszego zapalonego papierosa i urzeczenie mocnymi emocjami, do których należało między innymi obserwowanie z ukrycia pogrzebów towarzyszy partyjnych. O tym, jakie były to czasy dobitnie świadczy przytaczana przez aktora opowieść o tym, dlaczego trafił do szkoły prywatnej. Stało się to po wypadku, w którym zginęli dwaj uczniowie szkoły, do której chodził: pokłócili się i postanowili rozwiązać spór za pomocą sztachet, "ale byli na tyle ambitni, że zremisowali. No, wzajemnie się pozabijali" - opowiada Kowalewski i komentuje: "To jednak duża sztuka". Takich komentarzy pełnych ironii i dystansu do samego siebie jest w tej książce bardzo wiele.
W kwietniu 1945 roku Elżbieta Kowalewska szykowała się do premiery "Dam i huzarów", we wrześniu dyrektorem teatru został Mieczysław Winkler, jej ówczesny partner, a 4 lipca 1946 roku odbywa się pogrom ludności żydowskiej. Na pytanie, jak pamięta ten dzień, Kowalewski odpowiada: "wyśmienicie!". Wybrał się z kolegą na wycieczkę samochodową. Gdy wrócili, było po wszystkim. "Później mi się wydawało, że jednak widziałem jakąś krew. Ale to przecież niemożliwe. A następnego dnia już wszystko było posprzątane, tak jakby nic się nie wydarzyło. Nie pamiętam. Jakby mi to ktoś wyciął". Dwa dni później Kowalewskich w Kielcach już nie było.
Na zdjęciu: lata 50.