Dziennikarskie sztuczki
Hell's Angels niewątpliwie nie należeli do grona ułożonych i sympatycznych obywateli pielęgnujących mieszczańskie cnoty. Ich pojawienie się w mieście musiało skończyć się pijacką burdą połączoną z mniej lub bardziej drobnymi kradzieżami. Mimo to większość doniesień medialnych dotyczących gangu nie była w żaden sposób zakotwiczona w rzeczywistości. Ameryka lat 60. wchodząca w okres obyczajowej rewolty najzwyczajniej w świecie potrzebowała antywzorca, którym można by straszyć dzieci i dyscyplinować młodzież. Jakiekolwiek informacje na temat Aniołów były natychmiast podchwytywane przez dziennikarzy i modyfikowane, aby dostarczyć czytelnikom jak najwięcej rozrywki.
Tak było choćby w przypadku słynnej sprawy rzekomego gwałtu na dwóch nieletnich dziewczynach. Policyjne dochodzenie i badanie lekarskie nie dostarczyły jakichkolwiek dowodów na to, że nastolatki nie odbyły stosunku seksualnego z członkami gangu dobrowolnie. Mimo to, jak mówią: niesmak pozostał. Hunter S. Thompson prostuje fałszywe doniesienia dotyczące Aniołów, daje też próbkę znajomości warsztatu dziennikarskiego oraz trików stosowanych przez redaktorów: "To, co właściwie osiągają w ten sposób edytorzy, jest sztuką drukowania historii bez brania za nią odpowiedzialności prawnej. Słowo "rzekomy" jest kluczem tego artyzmu. Inne zwroty to: "jak powiedziano" (lub "stwierdzono"), "doniesienia wskazują" i "powołując się na".