Kazimierz Kutz: zawsze wiedziałem, że będę pisał książeczki
WP: Po publikacji fragmentów powieści w „NaGłosie” Wisława Szymborska powiedziała: „Narodził się nam pisarz”. * * Kazimierz Kutz: Stała się rzecz absolutnie magiczna: książka była cały czas na marginesie; żeby znaleźć dodatkowe bodźce, podpisałem umowę z wydawnictwem. Oczywiście tę umowę przewaliłem! Od czasu do czasu pan Illg mnie odwiedzał, czytałem mu wtedy fragmenty, on wiedział, że ja pracuję, ale książka powstaje tak, jak powstaje i nie można się spieszyć. I nastał taki dzień, w którym skończyłem. I myślę sobie: nikomu nie powiem, a zwłaszcza nie powiem Illgowi . I gdy szczęśliwie miałem już wszystko za sobą - jest telefon. I słyszę głos pani Wisławy (która nigdy do mnie nie dzwoniła): „Panie Kazimierzu, ja bardzo lubię pana prozę”. Mówię: „Jezus Maria! Jaką prozę? Co się dzieje? Ja przed chwilą skończyłem! Pani Wisławo , jest
pani pierwszą osobą, której mogę powiedzieć, że jestem już po kropce. Ale niech pani nic na razie nie mówi Illgowi ”. A ona mówi: „On właśnie siedzi obok!” A on ją w ramach swoich nacisków namówił, żeby do mnie zadzwoniła i pogoniła!
Zawsze wiedziałem, że będę pisał książeczki. To jest fantastyczne zabezpieczenie starości, żeby nie kapcanieć, ale żeby być twórczym do końca.