Brutalne przesłuchania
"Co chwila rzucał mój dowód na ziemię, musiałam się schylać i go podnosić. Po trzydziestu czy czterdziestu razach, gdy schylałam się wolniej, kopnął mnie w krzyż. Za drzwiami krzyczała kobieta. Tortury albo gwałt, mam nadzieję, że to tylko taśma, pomyślałam. Potem musiałam zjeść osiem jajek na twardo i zieloną cebulę z gruboziarnistą solą. Przełknęłam to jakoś" - opisuje Mueller w książce przesłuchania.
"Kościsty otworzył blaszane drzwi, wyrzucił mnie i mój dowód kopniakiem na ulicę. Upadłam twarzą w trawę, obok krzaków. Wymiotowałam, nie podnosząc głowy. Bez pośpiechu podniosłam dowód i poszłam do domu. Takich łapanek bałam się bardziej niż wezwania. Nikt nie wiedział, gdzie jestem. Mogłam zniknąć, nigdy się już nie pojawić albo, zgodnie z groźbami, zostać wyciągnięta jako topielica z rzeki. Stwierdzono by: samobójstwo".
Mueller wspomina, że w aktach Securitate, do których w końcu dostała wgląd, nie ma ani słowa o przesłuchaniach, wezwaniach czy łapankach.