"Ponoć uprawiałam seks z ośmioma arabskimi studentami"
Bezrobotna Mueller nie ma z czego żyć. Chwyta się różnych dorywczych zajęć, tłumaczy, daje prywatne lekcje dzieciom, ale zwykle kończy się to na dwóch, trzech lekcjach: "Potem rodzicom składał wizytę tajniak z pogróżkami. Niektórzy mówili mi, dlaczego mam już nie przychodzić: "Pani szkodzi naszej rodzinie. Wie pani, my nie zajmujemy się polityką". Inni odprawiali mnie z kłamstwem, że po obniżce wynagrodzenia nie mają pieniędzy na korepetycje".
"Podczas przesłuchań dowiedziałam się również, że żyję z czarnego rynku i prostytucji i że zapewne wiem, iż także za to, tak jak za pasożytnictwo, grozi więzienie. Rzucano nazwiskami rzekomych klientów, o których nigdy w życiu nie słyszałam. [...] Godzinami wymyślane zarzuty. Ale nie tylko to. Niepotrzebne były wezwania, zabierano mnie z ulicy" - wspomina Mueller. I dalej:
"W drodze do fryzjerki zostałam wciągnięta przez policjanta do sutereny akademika. Trzej mężczyźni w cywilu siedzieli przy stole. Mały, kościsty był szefem. Zażądał mojego dowodu, powiedział: "No i co, ty dziwko, znowu się widzimy". Nigdy go nie widziałam. Ponoć uprawiałam seks z ośmioma arabskimi studentami, którzy płacili mi rajstopami i kosmetykami. Nie znałam żadnego arabskiego studenta. Ale kiedy to powiedziałam, stwierdził: "Jeśli zechcemy, znajdziemy dwudziestu Arabów na świadków. Zobaczysz, to będzie wyborny proces".