Przyjaźń z Jenny - sztuczny twór agentów?
W swoim poruszającym tekście z tomu "Nadal ten sam śnieg i nadal ten sam wujek" Mueller pisze, że w aktach bezpieki znalazła odpowiedź przynajmniej na jedno męczące pytanie: Czy jej najbliższa przyjaciółka, Jenny, również pracowała dla Securitate, a ich przyjaźń była tworem agentów?
Jenny odwiedziła Mueller w Berlinie rok po wyjeździe pisarki z kraju. Po obejrzeniu jej paszportu, nabrała podejrzeń, że coś jest nie tak. "Przysłała mnie służba bezpieczeństwa, chciałam cię jeszcze raz zobaczyć" - przyznała Jenny. Zlecono jej zbadanie mieszkania i codziennych nawyków Mueller. W walizce przyjaciółki pisarka znalazła numer telefonu do rumuńskiego konsulatu i kopię klucza do ich mieszkania. To wtedy Mueller nabrała przekonania, że połączyła ich "przyjaźń na zlecenie" bezpieki.
Mueller wygoniła przyjaciółkę z berlińskiego mieszkania, by chronić siebie i męża przez jej zleceniem: "Tysiąc razy przewałkowałam w głowie jej wizytę, nosiłam żałobę po tej przyjaźni, z niedowierzaniem przyjęłam do wiadomości, że po moim wyjeździe Jenny związała się nawet z oficerem Securitate. Dzisiaj jestem szczęśliwa, ponieważ akta pokazują, że bliskość wyrosła z nas samych, nie była ukartowana przez służbę bezpieczeństwa, że Jenny szpiegowała mnie dopiero po moim wyjeździe. Człowiek nabiera pokory, w zatrutym szuka cząstki, która nie została skażona, choćby najmniejszej. To, że akta poświadczają prawdziwość naszego uczucia, niemal mnie uszczęśliwia".