Jak uzdrowić Amerykę w weekend? - Mirosław Szyłak-Szydłowski
Prócz tego ów cudotwórca ma również szereg recept na bolączki nękające tamtejsze społeczeństwo. Na przykład priorytetem w walce z problemem energetycznym jest dlań wezwanie narodu do poświęcenia i odbywania samochodowych przejażdżek jedynie dwa, a nawet raz w tygodniu, w ramach wspólnoty narodowej. Nie rozumiem, dlaczego nie poszedł dalej, wszak zawsze można wezwać społeczeństwo do oddania swoich samochodów na złom, wówczas problem energetyczny jeszcze bardziej by się zminimalizował, a i zanieczyszczone spalinami środowisko odetchnęłoby z ulgą. Trochę dziwnie takie pomysły brzmią w ustach człowieka, który praktycznie całe życie spędził na sprzedawaniu samochodów, ale jeśli światopogląd odnośnie globalnego ocieplenia zmienił mu się o 180 stopni po obejrzeniu prezentacji wykonanej w Power Poincie, to może i w tym przypadku nastąpiła jakaś spektakularna volta. A może punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i obowiązującej koniunktury? Dziwi mnie również dość selektywna pamięć autora, który stwierdził, że do
czasu wojny w Iraku Amerykanie przestrzegali konwencji genewskiej. Nieśmiało chciałbym przypomnieć chociażby My Lai, zasadę „wszystko co nie jest martwe lub białe, jest Vietcongiem” i zestawić bestialsko zamordowane dzieci, starców i kobiety z zapisami zawartymi w IV Konwencji Genewskiej oraz ze słowami Iacocci. Wnioski będą co najmniej dość smutne.