Statystyka nie dodaje otuchy
Świadomość, że nie jest osamotniona w dążeniu do zajścia w ciążę, wcale nie dodawała Sarze otuchy: "Mimo że co szósta ciąża w Stanach jest efektem leczenia niepłodności, a co roku dokonuje się około stu trzydziestu sześciu tysięcy adopcji, ja miałam wrażenie, że jestem jedyną osobą na świecie, która nie donosi ciąży i nie zazna radości macierzyństwa" - wspomina.
Statystyczne dane nie koiły jej poczucia straty, długo nie pomagało też wsparcie najbliższych. Jednak pragnienie posiadania dzieci stało się silniejsze niż ból, dlatego Sara i Bill zdecydowali się na kolejne etapy leczenia in vitro: "Statystyki nie przemawiały do moich uczuć. Po teście dopadł mnie strach. A jeśli nigdy nie uda się nam począć dziecka? Jeśli z moim ciałem jest coś nie tak? Negatywny wynik otworzył starą ranę, odsłonił ukryty płytko pod skórą lęk, rozniósł go po ciele jak wysypkę" - opisuje Sara dramatyczne chwile.
Co więcej, krótko po informacji, że kolejna próba in vitro nie przebiegła pomyślnie, małżeństwo musiało uporać się z kolejną tragedią (śmierć matki Billa).