Trwa ładowanie...

Jacek Braciak chciał za sobą spalić wszystkie mosty. "Byłem potwornie zaszczuty"

Jacek Braciak jest jednym z najbardziej cenionych aktorów, ale na początku kariery poważnie rozważał rzucenie tej profesji. - Nie bez znaczenia był mój ówczesny hulaszczy tryb życia i zawirowania z nim związane. Po drugie niedostatki finansowe, po trzecie mieszkałem w jakimś okropnym, wynajętym pokoju na Ursynowie i właścicielka mieszkania nachodziła mnie po nocy w podomce – wspominał Braciak w książce "Szkoła filmowa II". Co go skłoniło do zmiany zdania?

Jacek Braciak mówi o sobie, że ma "nikczemne warunki fizyczne"Jacek Braciak mówi o sobie, że ma "nikczemne warunki fizyczne"Źródło: AKPA
d48oo7r
d48oo7r

"Szkoła filmowa II" to kontynuacja rozmów z twórcami filmu i największymi polskimi aktorami. Kinga Burzyńska, dziennikarka TVN i autorka książki rozmawia o nich w środowisku artystycznym, dociera do wątków z dzieciństwa i pyta o to, o co nie wypada zapytać. Dzięki uprzejmości wydawnictwa W.A.B. publikujemy fragmenty rozmowy z Jackiem Braciakiem. Gwiazdą, która słynie z niebywałego poczucia humoru i... "nikczemnych warunków fizycznych".

Kinga Burzyńska: Kiedy w pana głowie po raz pierwszy pojawiła się myśl, żeby zostać aktorem?

Jacek Braciak: Myślę, że całe nieszczęście zaczęło się od mojego dziadka, który nauczył mnie czytać. Owszem, grałem w piłkę z kolegami, bawiliśmy się w czterech pancernych i psa w starym śmietniku, ale pamiętam też z tego okresu takie chwile, kiedy byłem zupełnie sam i sam sobie wystarczałem. Byłem wtedy tym Indianinem, kowbojem… I chyba to mi nasunęło pomysł, że od tego życia, które nie za bardzo mi się podobało — bo wtedy nie umiałem jeszcze docenić przestrzeni Rzekcina, wolności Rzekcina, tej natury, to przyszło dopiero wiele lat później — ucieknę.

Że jak będę jakąś postacią, będę kimś innym, będę miał nie swoje życie, to będzie fajniejsze. Poza tym były oczywiście jeszcze takie bonusy, że aktorstwo to są pieniądze, kobiety i sława, ale o tym dowiedziałem się dużo później. To zresztą pobocza sportu, są rzeczy dla mnie istotniejsze.

Jacek Braciak w 2003 r. AKPA
Jacek Braciak w 2003 r.Źródło: AKPA

To, że zdecydował się pan zdawać do szkoły teatralnej, zawdzięcza pan swojej nauczycielce z technikum.

Tak, pani Zofii Zielińskiej, polonistce.

d48oo7r

To ona przygotowywała pana do wszystkich tych konkursów recytatorskich, które wygrywał pan w cuglach?

Nie, właściwie nikt mnie nie przygotowywał, na pierwszy konkurs pojechałem ot tak sobie. Okazało się, że przeszedłem do następnego etapu i wówczas zaopiekował się mną — w tym sensie, że coś tam próbował poprawiać — Andrzej Kietliński, aktor z gorzowskiego Teatru im. Juliusza Osterwy. Potem przez chwilę moim mentorem był świętej pamięci Wojciech Deneka z tegoż teatru, doskonały aktor.

Kiedy jako absolwent Technikum Mechanizacji Rolnictwa w Strzelcach Krajeńskich pojawił się pan na egzaminach w szkole teatralnej, wszyscy uznali pana za faworyta. Podobno do zdawania na warszawską PWST namówił pana sam Jan Englert?

Tak. Początkowo upierałem się, że chcę zdawać do Wrocławia, bo tam miałem bliżej. Dla mnie to było bez różnicy, te szkoły wydawały mi się takie same. Ale Jan Englert zasugerował, żebym jednak zdawał tutaj. To było na obozie przygotowawczym w Miedzeszynie pod Warszawą. Istniała kiedyś taka organizacja jak ZMW, Związek Młodzieży Wiejskiej. Organizowali dwutygodniowe obozy dające młodzieży ze wsi i z małych miasteczek szansę przygotowania się do szkoły teatralnej.

d48oo7r

Po jakimś konkursie recytatorskim ktoś do mnie podszedł i zaproponował, żebym się na taki obóz wybrał. Pojechałem, nie spodziewając się, że spotkam tam profesorów ze szkoły teatralnej. Wszystkie te sławy — Ryszarda Hanin, Andrzej Łapicki, Mirosław Konarowski, Mariusz Benoit — przyjeżdżały, żeby robić z nami zajęcia i różne rzeczy nam tłumaczyć. Pomyślałem sobie, że skoro w Warszawie jest szansa, żeby się spotkać z takimi ludźmi, no to rzeczywiście trzeba tam zdawać. I zdałem.

Rozmawiałam z pana kolegą z roku, Grzegorzem Damięckim — pamięta pana z egzaminów i mówi, że zazdrościł panu determinacji i pewności siebie, przekonania, że na pewno się pan dostanie.

To nie była pewność, to była brawura, pycha, bezczelność. Same najgorsze cechy. Po latach rozmawiałem o tych egzaminach z moim przyjacielem z roku. Ja siebie zapamiętałem jako skromnego chłopca z Rzekcina, gdzie jest dwanaście domów, w koszuli dziadka i tak dalej. On mówi: "Stary, nic podobnego, ty latałeś po korytarzu szkoły teatralnej obnażony od pasa w górę i coś wykrzykiwałeś".

d48oo7r

A jaki był pan potem na studiach, kiedy już się pan dostał?

Tak samo okropny.

Czego się pan spodziewał po szkole teatralnej?

Nie byłem w żaden sposób przygotowany na tę szkołę — mam na myśli nastawienie psychiczne — w związku z czym nie miałem też oczekiwań. Wszystko tam dla mnie było nowe, zaskakujące…

Lepsze?

Różnie z tym bywało. W szkole dano mi odczuć, że jestem ze wsi.

d48oo7r

Naprawdę? W jaki sposób?

Dziwiono się na przykład, że nie znam żadnych piosenek legionowych. Nie znałem piosenek legionowych, bo myśmy się na wsi piosenkami legionowymi nie zajmowali. Z Rzekcina wyniosłem też bezpośredniość, więc kiedy w różnych sytuacjach pytano mnie, co sądzę na jakiś temat, to waliłem prawdę prosto z mostu. Okazało się, że tak nie należy robić, to jest niekulturalne.

Znaleźliśmy kiedyś z kolegami notes pani profesor od umuzykalnienia i tam były takie adnotacje o studentach: "Zadura — bardzo utalentowany muzycznie, gra na klarnecie", "Wituch — szalone poczucie rytmu", "Braciak — bezczelny chuligan, łobuz". Mnie to bardzo dotknęło, zaczęły się we mnie rodzić ogromne kompleksy i poczucie gorszości w stosunku do tego wielkiego świata, kolegów z profesorskich rodzin i tak dalej.

Jacek Braciak w 2006 r. AKPA
Jacek Braciak w 2006 r.Źródło: AKPA

A jednak to pan od razu po szkole teatralnej dostał angaż — i to w warszawskim Teatrze Powszechnym. Jak pan tam trafił?

Potrzebowali mikrusa do roli syna Ewy Dałkowskiej w Klubie Pickwicka, a mniejszych ode mnie nie było. Tak trafiłem do Powszechnego, najpierw gościnnie. To był wówczas — obok Współczesnego i Ateneum — jeden z lepszych teatrów w Warszawie. Przez lata zagrałem tam wiele różnych ról w bardzo zróżnicowanym repertuarze, ten teatr nie wsadził mnie w żadną szufladkę.

d48oo7r

(…)

A walczył pan kiedykolwiek o rolę?

Nie.

Ponoć na początku drogi zawodowej miał pan moment zwątpienia i chciał rzucić aktorstwo.

Rzuciłem na tydzień. Byłem wówczas pierwszy sezon na angażu, pojechałem do Krakowa i następnego dnia zatelefonowałem do pani Zosi Błońskiej z sekretariatu, że nie przyjadę na przedstawienie. Ona mnie gorąco namawiała, powiedziała: "Zaraz dam słuchawkę dyrektorowi". Ja mówię: "Nie, pani Zosiu, nie może pani dać słuchawki dyrektorowi, bo jak pani da, to on mnie przekona, a ja chcę spalić za sobą wszystkie mosty".

d48oo7r

Dlaczego chciał pan rzucić teatr?

Myślę, że nie bez znaczenia był mój ówczesny hulaszczy tryb życia i zawirowania z nim związane. Po drugie niedostatki finansowe, po trzecie mieszkałem w jakimś okropnym, wynajętym pokoju na Ursynowie i właścicielka mieszkania nachodziła mnie po nocy w podomce, proponując coś do zjedzenia… byłem potwornie zaszczuty, miałem wszystkiego dosyć. Ale po sześciu dniach z gilem do pasa zadzwoniłem do Władysława Kowalskiego, błagając, żeby pozwolili mi wrócić. Pozwolili.

Sześć dni wystarczyło, żeby zmienić zdanie?

Wystarczyło. Jak się pojawiła perspektywa, że nie będę w życiu robił tego, co — jak się okazało — jednak lubię bardzo… — no to nie, to jakaś pustka, czarny tunel.

Więc posypał pan głowę popiołem. W zawodzie aktora bardziej przydatna jest pokora czy raczej bezczelność i arogancja?

Są tu dwie sfery, jak sądzę. Jedna stricte zawodowa: w momencie kiedy włącza się czerwone światełko albo kurtyna idzie w górę, wskazana jest pewność siebie — nie bezczelność i brawura, tylko przekonanie, że to, co robię, jest właściwe. Zaznaczam: nie najlepsze, właściwe. Że zrobiłem wszystko, co mogłem. Rzetelnie. Natomiast poza pracą… jacy ludzie są, każdy widzi.

edi AKPA
Źródło: AKPA

Od razu po szkole zaczął pan pracę w teatrze, ale niemal równie szybko trafił pan do filmu. W 1993 roku zagrał pan Oskara w "Uprowadzeniu Agaty". Ma pan jakieś wspomnienia z planu?

Owszem, pamiętam, że mało się nie pobiłem z Markiem Piwowskim, bo twierdził, że chcę mu uwieść narzeczoną. To nie była prawda.

A czy jest prawdą, że na planie chciał pan trochę za dużo?

Że na przykład sam chciał pan decydować o tym, jak ta rola ma wyglądać, i nie słuchał reżysera?Nie, to są jakieś pomówienia. Raz wprawdzie zacząłem strasznie krzyczeć, bo wymyśliłem sobie, że moja postać będzie ryczała na pana Stuhra, ale szybko mnie spacyfikowali. Powiedzieli, że to niepotrzebne. Ale ja w ogóle, z powodu tych kompleksów, o których mówiłem wcześniej, miałem tendencje do szarżowania, czasami rzeczywiście dawałem do pieca. Chciałem tak docisnąć, żeby nikt mnie nie przeoczył na ekranie. Z miernym skutkiem zresztą. Moje nikczemne warunki też nie pomagały.

To znaczy?

No, koń jaki jest, każdy widzi…

Ja bym nie powiedziała, że pana warunki są nikczemne, polemizowałabym.

To szalenie miło z pani strony, ale w tym zaścianku, jakim ciągle jesteśmy, Braciak nie może zagrać, dajmy na to, oficera AK. Dlaczego? Bo jest za mały. Poza Polską porzucono tę — pożal się Boże — klasyfikację estetyczną jakieś pięćdziesiąt lat temu, mniej więcej wtedy, kiedy Dustin Hoffman grał "Absolwenta". U nas ona nadal pokutuje. Chociaż wydaje mi się, że sam mam to już za sobą.

Dzięki czemu? Albo komu? Kto pierwszy powiedział, że jednak się pan nadaje?

Piotr Trzaskalski, reżyser "Ediego". Kiedyśmy się spotkali na planie tegoż filmu, wziął mnie na bok, powiedział, że jestem świetny i żebym się siebie nie wstydził, że wszystko, co potrzebne, jest we mnie. On mnie ośmielił do tego, żeby się z kamerą zaprzyjaźnić, żeby tak nie dąć, nauczył, że czasami mniej znaczy więcej.

(…)

Powyższy fragment pochodzi z książki "Szkoła filmowa II. Rozmowy" Kingi Burzyńskiej, która ukazała się nakładem wyd. W.A.B.

film Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

Sharon Stone dowiedziała się o sytuacji w Polsce. Nie gryzła się w język

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d48oo7r
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d48oo7r