A może poprosić kogoś o pomoc?
Co ważne, zamiast czuć złość z powodu zawracania sobie głowy wyborem odpowiedniego sera, Salecl wściekła się na swój brak decyzyjności. W tym momencie zagubiona pośród setek gatunków sera socjolożka popełniła trzeci błąd, czyli poprosiła o radę eksperta, mężczyznę pracującego w dziale.
"W czyściutkim, materiałowym fartuchu, z dłońmi sztywno założonymi za plecami, wydawał się bardzo fachowy, z chęcią wziął na siebie rolę autorytetu. Coś jednak wywołało we mnie podejrzenie, że być może jego prawdziwym celem było pozbycie się pewnej ilości jakiegoś drogiego sera, którego w innym wypadku nie byłby w stanie sprzedać. W ten sposób dezorientacja ustąpiła miejsca podejrzliwości i rozgoryczeniu".
W końcu Salecl zignorowała rady sprzedawcy i zdecydowała się na wybór losowy - kupiła pięć serów, które ładne wyglądały lub miały ciekawie brzmiące nazwy. Jaki morał płynie z tej historii? Czy autorka książki aby nie przesadza pisząc o naszych koszmarnych doświadczeniach przy ladzie? A może przytłoczeni wyborem rzeczywiście jesteśmy coraz bardziej lękliwi, bezradni i wściekli na samych siebie?