Naturalna gościnność
Niektórzy z dopiero co poznanych ludzi przyłączali się do Cope'a na jakiś czas; ponad sto rodzin przyjęło go pod swój dach. Zanotował, że mieszkańcy wschodnich terenów "wierzą, że gdy gość wchodzi do domu przez drzwi, przez okno wlatuje szczęście".
Gdy zachorował na grypę, miał się nim kto zaopiekować. "Niektórzy moi gospodarze byli rozpaczliwie biedni, inni znów bogaci, wielu cierpiało z powodu alkoholizmu, niejeden funkcjonował w świecie korupcji i przestępczości, a mimo to większość troszczyła się o mnie jak o przyjaciela, szczodrze udzielając mi swej żywności, paszy dla zwierząt i dachu nad głową, nieraz przez całe tygodnie i miesiące".