Do aresztowania "Inki" przyczyniła się zdrada Reginy Żylińskiej-Mordas. Według opinii jej byłych towarzyszy broni zdrada ta była wymuszona szantażem i torturami.
Mam ciągle w uszach ostatnie słowa Wiesławy Siedzik-Korzeniowej, siostry "Inki": "Panie Piotrze, niech pan pisze o Dance, o Jachnie, Lali i o chłopakach ze szwadronów majora, ale niech pan ma litość dla Reginy. Ja ją znałam po wojnie, ja wiem więcej od was. Wy nawet sobie nie wyobrażacie, co ona przeżyła".
Dla mnie te słowa są zobowiązujące. Niech inni piszą o Reginie, ja wolę mówić o tych, co "zachowali się jak trzeba". Jest oczywiście rzeczą bezsporną, że Regina załamała się i podjęła współpracę z UB. A raczej z NKWD-UB, bo UB była tylko delegaturą sowieckiej policji politycznej. Do sprawy Reginy pasują mi słynne słowa najwybitniejszego polskiego pisarza politycznego XX wieku, Józefa Mackiewicza: "Okupacja niemiecka czyniła z nas bohaterów; okupacja sowiecka robiła z nas g...".