Wracając do początków pana współpracy z Van Hamme, jak ona wyglądała? Jak doszło do stworzenia cyklu, który liczy ponad 30 tomów?
Gdy byłem w Belgii, ktoś ze znajomych powiedział, że ma kolegę, który zrezygnował z pracy w dużym koncernie, by pisać scenariusze do komiksów. Umówił nas. Najpierw robiliśmy próby. Wytłumaczyłem Jeanowi , że ja nie mogę rysować historii współczesnej, bo nie znam dobrze tamtejszych realiów, tamtejszych ulic, samochodów, mody. Dodatkowo obowiązywała mnie cenzura - nie mogło być żadnych wątków politycznych.
Dlatego powiedziałem, że możemy współpracować pod warunkiem, że będzie to zupełnie neutralna historia, ponadczasowa, ponadpolityczna, moralnie do zaakceptowania przez wszystkie kultury. Wyeliminowaliśmy wszystkie cechy, które normalnie daje się superbohaterowi. Bardzo ważny był dla mnie też język - jestem bardzo wrażliwy na wulgarność językową. Zastrzegłem również, że nie godzę się na nieuzasadnioną przemoc.
Bardzo szybko dogadaliśmy się. Okazało się, że dla nas obu bardzo ważne są te same wartości moralne, że mamy takie same spojrzenie na rodzinę, na cywilizację, na świat, na kulturę. Tak powstał "Thorgal", którego Jean napisał specjalnie dla mnie.