Po skończeniu studiów na ASP w Warszawie, obok ilustrowania książek, wraca pan do komiksu. W 1968 r. dostał pan propozycję rysowania zeszytów "Kapitana Żbika", a później kolejnych komiksów
"Kapitan Żbik" to był świetny komiks, za którym stał świetny kryminał. Gdy trafiłem do wydawnictwa "Sport i Turystyka", pani redaktor bardzo się ucieszyła, że się tam pojawiłem. "Panie Grzegorzu, dobrze, że pan przyszedł, szukaliśmy pana, bo pan podobno kiedyś rysował komiksy i wie, jak to się robi. Niech pan spojrzy: O tutaj takie dymki są, gdzie się wpisuje dialogi, a tu są takie żółte miejsca, gdzie jest napisane, że np. pada deszcz" - tłumaczyła mi. Było mi bardzo miło, więc nic nie mówiłem, tylko uśmiechałem się, bo nie chciałem jej sprawić przykrości tym, że to wszystko przecież wiem. W Polsce, wtedy w latach 60., dopiero uczono się, co to jest komiks.