Pierwsze pana komiksy, te rysowane w czasach szkolnych, to z jednej strony adaptacje powieści Juliusza Verne'a, czy Roberta Louisa Stevensona, z drugiej opowieści, które pan sam od początku do końca sam narysował. W dorosłym życiu rysuje pan komiksy do scenariuszy wymyślonych przez innych twórców. Co jest trudniejsze?
Rysowanie do czyjegoś scenariusza to dla ilustratora zwyczajna rzecz. Po studiach przez wiele lat robiłem ilustracje do książek. Uwielbiałem to. Zresztą już jako małe dziecko robiłem ilustracje do wysłuchanych słuchowisk radiowych. Tworzenie dobrych komiksów to żmudna praca. Dlatego tak ważna jest dla mnie praca z profesjonalnymi scenarzystami.