Zamiast poczucia misji - potrzeba ryzyka
Wiernikowska, która do dziś ma spuchniętą kostkę po tym, jak w Karabachu wskakiwała na konia bez siodła, a ten wierzgnął, bo akurat leciał pocisk artyleryjski, nie lubi wielkich słów. "Poczucie misji" to sformułowanie, którego z pewnością nigdy by nie użyła. Raczej woli opowiadać o swojej "fizjologicznej potrzebie ryzyka". W 1995 roku wyznawała na łamach Gazety Wyborczej: "Wszyscy mi mówili, a zwłaszcza mój ośmioletni syn, że nie powinnam się narażać. Niby to wiem, a chciałam znaleźć w sobie taką ścianę, do której dojdę. I dalej już nie. Chciałam poznać granicę swoich możliwości, wytrzymałości, strachu".